Stażysta w zespole Contentu
Opis relacji z rekrutacji
Przeprowadziliśmy dyskusję na temat roli praktykanta w zespole i sposobów efektywnej współpracy z innymi członkami zespołu

Scrolluj swobodnie lub filtruj te relacje, które najbardziej Cię interesują
Przeprowadziliśmy dyskusję na temat roli praktykanta w zespole i sposobów efektywnej współpracy z innymi członkami zespołu
Co pamiętam dokładnie z rekrutacji do TUI, to na pewno luźna atmosfera. Naprawdę, ludzie bardzo przyjaźni i sympatyczni, więc po pierwszych sekundach rozmowy nie było już żadnego stresu ani nerwów. Zaczęło się od takiej właśnie luźnej wymiany zdań, coś o zainteresowaniach, o planach życiowych itp. A potem było już bardziej konkretnie, ale wciąż miło. Pytali mnie o moje doświadczenie zawodowe, jakie miałem obowiązki w poprzedniej pracy, jaka jest moja motywacja i czemu chce pracować właśnie dla nich. W sumie nic oryginalnego, chyba wszędzie padają takie pytania. Odpowiedziałem im na wszystko, a oni za to poopowiadali mi trochę o samej firmie i o warunkach, jakie mogliby mi zaoferować. Podobało mi się to. Niestety, później się już nie odezwali, a liczyłem na jakąś odpowiedź, nawet jeśli miałaby być odmowna… To trochę psuje moją opinię, ale generalnie sama rekrutacja była ok.
O tej firmie krążą różne opinie w sieci, ale zdecydowałam się zaryzykować i wysłać swoje zgłoszenie. Spodobało im się moje CV, zadzwonili, że zapraszają na Domaniewską na rozmowę. Rozmawiałam i z ludźmi z HR i z szefostwem działu. Odpowiadałam na bardzo różne pytania o doświadczenie, zainteresowania, o podróże, umiejętność rozmowy z klientami, czy mogę pracować na open space i pracowałam kiedyś na call center. Porozmawialiśmy o stawce, która by mi pasowała, pracy na zmiany i od kiedy mogłabym zacząć. Na rozmowie wszystko wydawało się być ok, biuro ładne, te osoby, z którymi rozmawiałam w miarę sympatyczne.
Byłam na jednej rozmowie rekrutacyjnej w TUI jak chciałam się dostać do call center. Podobno praca tam jest ciężka, ale się opłaca to chciałam spróbować. Na tej rozmowie wszystko wyglądało normalnie, była dość długa, ale bez przesady. Prowadziły ją osoby z HR i z call center właśnie. Trzeba się nastawić na pytania wiedzowe (jak ktoś skończył turystykę albo się tym interesuje to proste) i te wszystkie ogólne typu o doświadczenie w sprzedaży, znajomości technik sprzedażowych, dyspozycyjność, oczekiwania finansowe, oczekiwania ogólne, wiedzę o firmie, zainteresowania i co im tylko jeszcze przyjdzie do głowy.
Cały proces rekrutacyjny w moim przypadku - aplikowałam na staż w dziale kontentu - składał się z trzech etapów. W pierwszym standardowo należało przesłać swoje dokumenty aplikacyjne (CV i list motywacyjny). Drugi etap to rozmowa telefoniczna i zadanie domowe. Poproszono mnie o napisanie krótkiego tekstu zgodnie z wyznaczonymi normami. Wszystkie dane przysłano mi mailem. Trzeci etap odbywał się głównej siedzibie firmy i była to typowa rozmowa kwalifikacyjna, w której uczestniczyła szefowa działu, do którego aplikowałam oraz osoba z działu HR. Tutaj również musiałam wykonać krótkie zadanie - napisać tekst o hotelu - wykorzystując podane informacje. Pytano mnie między innymi o to, co chciałabym robić w przyszłości, dlaczego aplikowałam akurat tutaj, czy wiem, czym zajmuje się firma, czy byłam na jakimś zorganizowanym wyjeździe zagranicznym itp. Całość przebiegała bardzo sprawnie i sympatycznie
Jedna z najbardziej zaskakujących rekrutacji w moim życiu. Na początek trzeba było im przesłać CV i portfolio. Później zapraszali na rozmowy kwalifikacyjne. Interesowało je głównie doświadczenie, umiejętność robienia zdjęć wnętrz (chodziło o fotografowanie hoteli i destynacji, ale z tego, co zrozumiałem, głównie hoteli). Do tego były ciekawe jaki mam sprzęt, jak sobie radzę z angielskim i czy jestem gotowy na wiele wyjazdów zagranicznych w roku. Pytały też o oczekiwania finansowe. Musiałem się spodobać, bo zaprosili mnie na kolejny etap rekrutacji, właśnie ten najbardziej szokujący. Firma sponsorowała jednodniowy wypad (z jednym noclegiem) na Gran Canarię, gdzie trzeba było zrobić zdjęcia hoteli znajdujących się obok siebie. Chodziło o to, żeby nie tylko wykonać fotki, ale też dogadać się z managerami. Nie udało mi się, ale i tak super, bo spędziłem jeden dzień na ekstra wyspie